poniedziałek, 13 lutego 2017

Świat według Pana Stanika

-Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– Fakt!
– Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać. 
Józef Nalberczak i Marian Łącz w filmie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" źródło: http://www.sagowce.eu/index.php/dyrdymalki/671-ja-to-prosze-pana-mam-bardzo-dobre-polaczenie
.
Od tej sceny, rozmowy dwóch robotników na dworcu w filmie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" zaczęła się moja miłość do filmów Stanisława Barei.
Panie reżyserze! Ja widziałam wszystkie pana filmy, i te polskie, i te zagraniczne, i te amerykańskie...

Do samego oglądania przekonali mnie moi znajomi. Mój kochany sąsiad- Karol, który cytował co i rusz na każdym kroku, moja koleżanka ze studiów- Ania, a także bliska przyjaciółka- Iza.
To porządna dziewczyna! Trudno, co robić...
Nie od początku rozumiałam, o co w zasadzie chodzi w tych filmach. Kiedy pierwszy raz obejrzałam "Misia", wydawał mi się zupełnie nieskładny i kompletnie pozbawiony logiki. Nie chodziło jedynie o fakt, że miałam nikłą znajomość rzeczywistości PRLu. Dialogi nie miały dla mnie kompletnie sensu! Dużo się nie pomyliłam. Bo przecież słynne barejowskie absurdy nie są logiczne! A jednocześnie, w swojej ponadczasowej wymowie, pokazują, że absurdy dotyczą każdych czasów i wielu codziennych okoliczności. I że w tym szaleństwie była metoda!


Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy i prawda ekranu, która mówi: “Prasłowiańska grusza chroni w swych konarach plebejskiego uciekiniera”. Zróbcie mi przebitkę zająca na gruszy ... Nie, nie! Zamieńcie go na psa. Zamieńcie go na psa. Niech on się odszczekuje swoim prześladowcom z pańskiego dworu! (...)



Musiałam jeszcze raz obejrzeć zarówno "Misia", jak i "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", niezrównany "Poszukiwany, poszukiwana" (Marysia!) , "Nie ma róży bez ognia", "Aletrnatywy 4" oraz "Zmienników" (i kilka innych też), żeby wgłębiając się w historie i jedyny w swoim rodzaju język docenić kunszt tego wybitnego artysty.

Dwadzieścia osiem filmów o tym zrobiłem, robię dwudziesty dziewiąty!
O Barei napisano już pewnie wszystko. A ja wszystkiego nie wiedziałam. Ostatnio jednak dzięki uprzejmości kolejnych znajomych (Oli i Marcina, którym dziękuję!), miałam okazję zajrzeć do tej oto książki:
Maciej Łuczak "Miś, czyli świat według Barei", wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2007 r.

- Znacie ten język?
- Nie... Tak czytam.
- A... Jak tak, to można...
Jest to poszerzona wersja książki "Miś, czyli rzecz o Stanisławie Barei", której nie udało mi się odnaleźć (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... proszę o wiadomość!). Czytając nie sposób było się nie uśmiechnąć przy wielu historiach.

- Czytać umie?
- Kto?
-No, Marysia!(...) Playboya niech mu pani poczyta!
 
Autor nie tylko opowiada o zabawnych anegdotach z planów wielu filmów, lecz także o faktach z życia reżysera, o stosunku "Stanika" (jak nazywali go znajomi) do rzeczywistości. Jednak najczęściej w książce natykałam się na przykłady "bareizmów wiecznie żywych"- wiecznie obecnego języka, który niby to w sposób wyszukany, ale mimo wszystko ogłupiający potwierdza, iż filmy nie tracą na aktualności.
W warunkach rzeczywistości przedwrześniowej, na tle ogólnego regresu, tak ekonomicznego, jak i społeczno-politycznego i to zarówno w warstwie pryncypiów merytorycznych jak i w głęboko zacofanej warstwie sanacyjnej infrastruktury, szczególną nieudolnością i brakiem koncepcji, rysował się ogólny bilans białka, który to bilans jak powszechnie wiadomo, wyznacza tak kompetentność czynników odpowiadających za ekonomikę w każdym społeczeństwie jak i świadczy w sposób najbardziej widoczny jak sprawy te są zabezpieczone… 
I tak, nawiązując już nawet do wydarzeń, których reżysser nie doczekał, Maciej Łuczak przywołuje chociażby sytuację z pochówkiem rzekomych zwłok Stanisława Ignacego Witkiewicza. Ostatecznie okazały się one być... ciałem trzydziestoletniej kobiety. Albo inna perełka- niegdyś popularne telewizyjne konkursy audiotele. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię- były to konkursy, gdzie za śmiesznie proste pytania (z odpowiedziami wielokrotnego wyboru!) można było wygrać grube pieniądze. Wystarczyło zadzwonić, oczywiście za odpowiednią (słoną) opłatą do telewizji. Okazuje się, że 34 % osób miało problem z odpowiedzią na pytanie "czy babka wielkanocna to: roślina,  ciasto, a może budowla z piasku?" A Mistrz Bareja już dawno umieścił tą prawdę w serialu "Alternatywy 4":

Myśmy robili badania, okazuje się, że 60 procent osób nie rozumie dziennika- pada z ust towarzysza Winnickiego.

Gdyby się dobrze rozejrzeć, podobne nonsensy napotykamy na co dzień.
Ostatnio w urzędzie miasta pani odmówiła obsłużenia mnie, ponieważ podeszłam do niej z nie wypełnionym wnioskiem. 
- Myślałam, że może mi pani pomóc?- zagaiłam, "pókim dobrze wychowana" (znowu cytując Mistrza).
- ALe ja w tym czasie mogę przyjąć inne osoby!- pani się wzburzyła.
- Ale tu przecież nikogo nie ma! Nikt nie stoi w kolejce!
- Niestety. Bez wypełnionego wniosku proszę nie podchodzić.
Potem się okazało, że były tam do uzupełnienia trzy, może cztery rubryczki...

– Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!
– Jak ja mogę przejechać matkę na szosie, jak moja matka siedzi z tyłu?

A czy muszę komentować w obecnych czasach bardzo znamienny postulat gospodarza domu przy Alternatywy, Stanisława Anioła?

Zanim przejdę do przedstawienia kandydatur do naszej nowej rady, chciałem państwa poinformować, że przed naszym zebraniem odwiedził mnie obywatel Winnicki, którego wszyscy dobrze znamy i zobowiązał mnie do przekazania wiadomości, że z góry akceptuje wszystkie wyniki naszych demokratycznych wyborów. Oczywiście jeżeli będą zgodne z naszymi oczekiwaniami. 
I tak dalej, i tak dalej. Mogłabym mnożyć przykłady, ale obserwacje rzeczywistości pozostawię Drogim Czytelnikom. Co więcej, jak widać, do wielu z tych sytuacji pasuje przynajmniej jeden cytat z filmów Stanisława Barei. Jak wiemy, gros z nich weszło do codziennego potocznego języka.

Marysiu! Cukru w cukrze! :) A tą scenę zapodałam uczniom jako przykład sytuacji co się dzieje, gdy uczepimy się samochodu jadąc rowerem... źródło http://www.ifrancja.fr/iportal/poszukiwany-poszukiwana-w-piatek-25-grudnia-w-itvn/#pid=4

































































Marysia, szczególnie mi bliska postać z wiadomych względów, często przychodzi do mnie w różnych cytatach, jak chociażby:

Marysia się ze mną ożeni!
(chodzi oczywiście o sam tekst, nie o to, że mam tyle propozycji matrymonialnych 😉)

A iluż ja znam "z zawodu dyrektorów"! Oj, znam... 😊 

 Kiedyś słyszałam o dobrym pomyśle- serwis smsowy z tekstem Barei na każdą okazję. Z chęcią sama bym się do tego najęła. Zastanawiam się tylko, czy każdy zrozumiałby cytowany fragment. O ile "klient w krawacie jest mniej awanturujący się" jest jeszcze  dla niewtajemniczonych w filmy zrozumiały, o tyle już na przykład "jezioro damy tu"- niekoniecznie. Kiedy ze wspomnianą już przyjaciółką raz poprosiłyśmy kelnera o "zestaw obowiązkowy" i spytałyśmy, czy nie "biją się o złotą patelnię", delikwent spojrzał na nas dość zmieszanym wzrokiem...

 Dlaczego nie fersteien?!! My wszystko fersteien! Proszę bardzo, Pan spocznie, Pan usiądzie, Pan poczeka, się załatwi!

Mistrz Stanisław do dziś śmieszy. Jego komedie są ponadczasowe. Dobrze, że nie walczą już z cenzurą, ale żyją swoim własnym życiem. 
Jednak do czasu przeczytania książki nie miałam świadomości, że drogę reżysera do jako takiego uznania w oczach krytyki ułożono z wielu przeszkód.
Dość powiedzieć, że na dyplom wydziału reżyserskiego musiał czekać 16 lat. Potem wielokrotnie napotykał na brak zrozumienia władz jedynej wówczas partii, chociażby ze względu na jego zamiłowanie do przedwojennych filmów muzycznych. Wprawdzie pozwalano mu je naśladować, ale krytycy nadawali mu najgorszą kategorię reżyserską. Podczas, gdy reżyser pierwszej kategorii dostawał 10 złotych od biletu, Stanisław Bareja dostawał jedynie 2. Niegdyś "bareizmem" nie określano wybitnych smaczków, absurdów dnia codziennego, ale elementy sztuki kojarzące się z bublem, z czymś kiepskiej jakości. Środowisko artytyczne także Pana Stasia nie rozpieszczało- zdarzali się koledzy, którzy podkradali jego pomysły do swoich filmów lub publicznie go krytykowali. Kiedy czyta się te zawiłe dzieje, aż trudno uwierzyć, że ten człowiek kręcił KOMEDIE. Tak, komedie. Które, moim zdaniem, tak naprawdę zyskały miano kultowych dopiero po śmierci reżysera w 1987 roku. Ponoć Stanisław Bareja zwykł mawiać: 

Żeby robić komedie, trzeba mieć zdrowie, a ja mam anginę pectoris.

Po lekurze książki nasunęła mi się pewna refleksja. Pan Stanisław nie miał łatwego życia, choć kochał to, co robił, nie poddawał się. Ale co najważniejsze- przyszło mu żyć w trudnych czasach. Absurdy, sytuacje, gagi przedstawione w jego filmach przydarzały się jemu samemu. Jego żona opowiada, że miał liczne zeszyty, gdzie spisywał najróżniejsze żarty, dowcipy, teksty. A jednak- stworzył jedne z najlepszych (jeśli nie najlepsze) komedie w dziejach polskiej kinematografii. Potrafił coś, czego nam w Polsce często brakuje. Miał DYSTANS. Miast skupiać się na skakaniu sobie nawzajem do gardeł, śledzić potknięcia przeciwników i wypominać im je szyderczo, śmiał się z nich serdecznie. 

Strasznie mi smutno, że już go z nami nie ma. Miałby dziś pełne ręce roboty... 

PS. To jest chyba mój najdłuższy wpis do tej pory, a i tak czuję, że nie wyczerpałam tematu. Nie da się po prostu! Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli w jego zgłębieniu, zwłaszcza autorom stron internetowych, które zawierają spisane teskty z filmów. Miłośnicy Stanisława Barei wszystkich kontynentów- łączmy się ! 😜 


















9 komentarzy:

  1. Bareję uwielbiam, choć widzę, że mam sporo do nadrobienia. Bareizmy wiecznie żywe, oj tak! A ponieważ mój małżonek jest w klubie fanatyków serialu Alternatywy 4, niektóre odcinki juz znam na pamięć :-) Post długi, fakt, ale ja czuję niedosyt po jego przeczytaniu! Wniosek - pisz, pisz, pisz !!! Książkę zapisuję na listę oczekujących do przeczytania. Tylko kiedy ja to wszystko przeczytam?! Pozdrawiam Marysię ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, kochana, w kwestii Barei na serio nie da się wyczerpać tematu! Obiecuję poprawę w kwestii i pisania i już zmierzam do Ciebie, bo widzę, że na bellavitadominika pojawiła się świeża bułeczka :)Buziak! a molto presto !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ mnie zaintrygowałaś! Teksty Barei są genialne, uwielbiam!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Notabene, dziewczyny, coś mi się porobiło z ostatnim fragmentem posta. Wygląda na to, że zrobiłam dłuższy podpis pod zdjęciem, a nie dalszy ciąg...blondynka :) Wiecie może, jak to cofnąć...?Komputery mnie nie lubią...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Och,ach Bareja!jego przesłanie można by skwitować zdaniem innego humorzysty{nie naszego}"Z czego się śmiejecie?z siebie się śmiejecie"A tak nawiasem mówiąc,każdy okres znajdował prześmiewców rzeczywistości.Na naszym"podwórku"Bareja nie ma sobie równych,

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam bardzo,ale kuna w cytacie Gogolusia wyraz zgubiłam oczywiście "z samych siebie się śmiejecie"pozdrawiam fajny był Twój post

    OdpowiedzUsuń
  7. 49 year old Data Coordiator Griff Matessian, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Skiing. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Boxster. post informacyjny

    OdpowiedzUsuń