poniedziałek, 24 lutego 2014

Szczęścia najlepiej szukać w "nieszczęściu"

Ileż można narzekać?
- Świeci dziś piękne słońce.
- Jestem zdrowa.
- Mam dach nad głową i podłogę pod stopami.
- Mam co jeść i pić.
- Żyję w wolnym kraju.
- Mam rodzinę i przyjaciół, do których zawsze mogę zadzwonić.
- Dziś idę na spotkanie z przyjaciółką serdeczną.
- Mam ferie :) i mogę wreszcie robić, co mi się żywnie podoba.
- Uwielbiam czytać i pisać i to też dziś robiłam.
- Mam pracę i stały zarobek.
- Właśnie natrafiłam na cały album The Beatles z ich najlepszymi piosenkami na youtubie. Jak dobrze, że jest youtube! (i ciągle jeszcze za darmo) Jak dobrze, że jest muzyka na tym świecie...
- Mam wiarę, która mnie podtzymuje i daje nadzieję.

To tylko mały fragment, bo rzeczy, z których się cieszę jest znacznie więcej. Ale dziś czuję się dobrze chociażby z tych kilku powodów.

Mając to wszystko wiem, że niektóre kwestie oczywiste dla mnie są jednocześnie marzeniem tak wielu innych ludzi. Co więcej, mam je na co dzień i gdyby ich zabrakło, dopiero mogłabym mówić o nieszczęściu. A tak- jestem naprawdę "bogata"- tym,co mam. Obym nigdy nie przestała tego doceniać...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Najszybsze korki z angielskiego, jakich w życiu udzieliłam

Nie ma to jak siedzieć miłym popołudniem słonecznym w ulubionym autobusie 172 i podczytywać "The Great Gatsby"- w oryginale, się ma rozumieć.
Siedzę ja sobie i zgłębiam treści sielskie angielskie, kiedy to na Dolnej ulicy przez szybę dopatruję dwóch jegomościów z butelczynami o zawartości co najmniej wyskokowej.
- Ty, weź ogarnij przystanek, na którym wysiadamy. Zastaw tą kobietę!

Tą kobietę zastaw? doszło do resztek mojej zaczytanej świadomości. O. Siedzę na poczwórnym siedzeniu sama, jestem kobietą, pusto tu jakoś, słychać wtaczające się kroki...

- Dzień dobry pani!

Dobra, tylko zimna krew.

Jeden jegomość - szczupły Blondynek Z Ukruszonym Zębem siada koło mnie, drugi- taki okrągłych raczej rozmiarów Miś- naprzeciwko. Ten z naprzeciwka zapuszcza żurawia w stronę mojej okładki.

- O, pani czyta. O...to po angielsku. Mamy nadzieję, że pani nie przeszkadza, że my tu z butelką.
- Mi nie, ale to chyba nielegalne...
- Eee, yy, ale jak to? tak troszeczkę tylko. A pani dobrze umie po angielsku?
- No, raczej dobrze.
Tym razem Blondynek Z Ukruszonym:
- O, ja trochę pamiętam: Maj nejm ys.. Janek. Du ju spik inglisz?
- No brawo.
Tu wtrąca się Miś:
- A daje pani lekcje angielskiego?
- No, tak... - zaczęłąm nieśmiało, zastanawiając się, czy już powinnam żałować swojej szczerości...
- Ołpen... klozed- kontynuuje Blondynek Z U.
- To może nam pani da lekcje angielskiego?
- Yy.. ale już mam lekcje angielskiego...
Blondynek:- Gudbaj, to też pamiętam.

Nieśmiało skłoniłam swój niewinny wzrok w książkę, udając, że nic mnie nie zraża, a panowie w tym momencie podnieśli się z siedzeń, aby wysiąść przy Parku Dreszera.
- Gudbaj! Gudbaj!- mówili obaj.

Odetchnęłam niejako z ulgą.

Już, już miałam się zatopić w dalszych losach Wielkiej Prohibicji, kiedy spostrzegłam, że autobus będzie skręcał wprost przed moimi nowymi niedoszłymi uczniami. Nie wiedząc, gdzie podziać oczy, dziarsko spojrzałam w stronę Blondynka i Misia.

- Gudbaj! Gudbaj!- krzyczeli na całą Puławską, a machanie chyba widać było aż w Piasecznie:)

These two boys just made my day! :)

PS. Strach pomyśleć, co by było, gdybym czytała książkę po francusku...

Efekt motyla i bumerang uśmiechu

Pamiętacie mój wpis o uśmiechu? (na samym początku bloga, 10 pażdziernika 2009 r.).

To niesamowite, jak usmiech wraca. W czerwcu tego roku rozmawiałam z pewną osobą o wpływie, jaki wywieramy na ludzi. Osoba ta twierdziła, że jest tylko "zwykłym kimś" i "nie widzi, co mogłaby zmienić w życiu innych ludzi".

Natychmiast przypomniała mi się tamta sytuacja.
Powiedziałam: - Znasz pojęcie efektu motyla?
- y... Film z Ashtonem Kutcherem? :)
- Tak, lecz nie tylko to. Trzepot skrzydeł motyla w Lasach Amazonii może wywołac burzę w Afryce.-Zaraz też opowiedziałam o tym, jak mój nieświadomy uśmiech polepszył humor przypadkowo spotkanej starszej pani.- Nigdy nie wiesz, jak twoje zachowanie, dla Ciebie nawet naturalne i oczywiste, może pomóc czy wzbogacić innego człowieka.
Osoba, z którą rozmawiałam przyjęła moją historię (choć nie wiem, czy udało mi się ją przekonać) i dalej poszłam już sama do autobusu.
Było mi bardzo smutno tego dnia. Jechałam w zamyśleniu, aż przysiadła się bardzo elegancka starsza pani. Zawsze podziwiam takie panie, chciałabym też kiedyś być taką staruszką. Miała na głowie kapelusz, jasny szal narzucony na ramiona oraz białe rękawiczki. Rozmawiałyśmy chwilę. Opowiadała, jak się czuje. Okazała się być bardzo miłą i schorowaną kobietą, aczkolwiek nie narzucała swojej osoby i nie narzekała. Szukała osoby do pomocy. Trochę się wstydziłam, że nie umiałam jej pomóć.
W końcu dojechałyśmy do przystanku, na którym obie zamierzałyśmy wysiąść. Pani pożegnała się ze mną bardzo miło, a na koniec powiedziała:
- ...i żeby się pani zawsze tak pięknie uśmiechała.

Uśmiech wraca... jak bumerang!

Po czterech latach... z nową filozofią i dedykacją

Minęły cztery lata i znowu tu jestem. W międzyczasie mój ogień przygasł, a raczej pewni ludzie próbowali mi wmówić, że jest on tak palący, że nieciepły. Chłopcy z tamtych lat pozostali na kartach historii i pięknych książek, a mnie wypieprzyli z zarządu wspólnoty mieszkaniowej:D Obiecuję, że już nie będę pisać żadnych gniotów o korporacjach ani bezskrzydłych aniołach. :) Chociaż mogłabym, bo z korporacjami doświadczeń mi nie brakuje. Piąty rok spędzam całe dnie z dziećmi, które uczą mnie mądrości życia lepiej niż dorośli.
Jednak pisanie ciągle jest dla mnie ważne i uwielbiam się nim zajmować. Chciałabym pielęgnować to zamiłowanie regularnie. Co więcej... może wreszcie odważę się pokazać je szerszej publiczności. Zastanawiałam się, czy nie pokasować dawnych postów, ale postanowiłam je zachować. Niech moje "pióro" przechodzi ewolucję i rewolucję. Niech moje marzenie o regularnym pisaniu się spełnia! A potem może zobaczę swoje postępy:)
Życie tak już się plecie, że zazwyczaj potrzeba pisania pojawia się we mnie wtedy, kiedy dzieje się coś trudnego. Jednak wierzę, że to, co jest trudne, jest też piękne i Pan Bóg wyprowadza z każdej ciężkiej sytuacji jakieś niesamowite, niepojęte dobro.
Przez ostatnie cztery lata bardzo się zmieniłam. Staram się pilnować sama siebie w kwestii cieszenia się życiem. Zwłaszcza w naszym polskim narzekactwie narodowym iskierka optymizmu jest niesamowicie potrzebna. Moją nową filozofią jest radość z rzeczy pozornie małych i oczywistych, a jednak jakże ważnych - zdrowie, przyjaciele, rodzina, dom nad głową, pełna micha...
Czytając stare wpisy zauważyłam, że ten blog nie miał konkretnego charakteru. Postanowiłam to zmienić. Kiedyś, w moim ulubionym czasopiśmie z młodych lat- "Filipince" był taki cykl "Zbieraj życie". Czytelniczki wysyłały krótkie historie, które przydarzyły się im bądź ich znajomym, członkom rodziny, a które to historie zadziwiały. Ja także chciałabym zbierać dla Was życie, bo to właśnie ono jest najlepszym scenarzystą, pisarzem, reżyserem, malarzem, rzeźbiarzem, kompozytorem. Chciałabym moim ogniem ocieplać każdą codzienność.
Chciałabym także zadedykować tego bloga wszystkim osobom, które zachęcały mnie do pisania, a szczególnie (w kolejności chronologicznej) mojej Mamie Ewie, mojej ś.p. Babci Wandzi (która zachęcała mnie do pisania historii o dzieciach), mojemu ś.p. wujkowi Andrzejowi oraz mojemu Przyjacielowi Scottowi.