czwartek, 17 listopada 2016

Speed dating też przetestowałam

Ponieważ zasoby internetu mnie nie powaliły, postanowiłam w ramach ćwiczeń w konwersacjach damsko- męskich (które to ćwiczenia zalecają specjaliści w domenie uwodzenia), przejść się na imprezę zwaną speed datingiem.
Zasada jest prosta: kilkanaście babeczek siedzi, w tym samym czasie mniej więcej tyle samo facetów zmienia co jakiś czas miejsce i w ten piękny sposób każda niewiasta ma okazję porozmawiać z każdym kawalerem. W trakcie można prowadzić notatki, a na koniec każdy uczestnik zaznacza, z kim chciałby kontynuować znajomość. Jeśli wyniki się pokryją (tzn mężczyzna wybierze kobietę, któa go także wybierze), to organizatorzy imprezy wysyłają randkowiczom kontakty do siebie.
Po pierwszym razie wybrało mnie 6 facetów, ja wybrałam 4... zupełnie innych.
Drugi raz poszłam na randki po angielsku. Było kilku zagraniczników, zaznaczyłam 3, mnie zaznaczyło 6, jeden wybór się pokrył. To był sympatyczny Polak z brodą. Niestety, nigdy do mnie nie napisał.
Generalnie miałam bardzo dobre zdanie o tych spotkaniach. Kontakt bezpośredni jest jednak nieoceniony, a przecież nie od dziś wiadomo, że 90% przekazu komunikacyjnego jest niewerbalne. Pomyślałam sobie, że faceci, którzy tam chodzą dużo lepiej wypadają wobec swoich kolegów, którzy w internecie zamieszczają sfotoszopowane portrety i udają generalnie rzecz biorąc greckich bogów. Ci wyszli z domu, PODJĘLI WYSIŁEK, wyszli z inicjatywą. Pokazali się tacy, jacy są (przynajmniej wizualnie). Wielu z nich przyznawało się, że są nieśmiali. Naprawdę doceniłam to, że pokonali tą nieśmiałość, lenistwo, wygodę, czy Bóg wie, co jeszcze. Kiepskie wyniki nie zraziły mnie. Pomyślałam, że to super, że jest okazja do rozmowy. Z wieloma z tych chłopaków bardzo chętnie bym się zaprzyjaźniła.
Nie poddawałam się.

W ramach pracy nad sobą postanowiłam następnym razem pójść na randki z ankietami. Procedura jest taka sama, przy czym dodatkowo wypełnia się ankietę o osobie, którą się poznało. Twój rozmówca także wyraża swoją opinię o Tobie. Postanowiłam wziąć byka za rogi i dowiedzieć się nieco o sobie.  W końcu mając opinię z drugiej strony barykady dowiem się, jak jestem postrzegana albo  co ewentualnie powinnam w sobie poradzić. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Z samej imprezy wróciłam w szampańskim humorze; dawno się tak nie ubawiłam! 

Przede wszystkim muszę wspomnieć jednego kandydata- pół Greka. Zaczął rozmowę ze mną od tego, że "może mnie kiedyś do Grecji zabierze", następnie stwierdził, że "właśnie nagrał płytę" i że ma nadzieję wydać jako pierwszy signiel piosenkę pt. "Love Begins With Sex"- "I już wiesz, jaka jest moja osobowość"- dodał z błyskiem w oku. Następnie oznajmił mi, iż ma nadzieję zostać niegdyś okrzykniętym "największym hedonistą świata". Przez większość rozmowy mówił tylko o sobie. Zastanawiałam się, czy nie jest jednym z tych, którzy na speed dating przychodzą po to, aby obśmiać innych, gdyż jego zaabsorbowanie sobą i własną cudownością (wątpliwą) nie pozostawiło miejsca na nic z mojej strony (może poza westchnięciem). Kiedy był przestój i Apollos współczesnego hedonizmu nie miał partnerki do rozmowy, włączył na cały zycher tableta i zaczął śmiać się w niebogłosy. Szczerze mówiąc, nawet dzieci u mnie w klasie chyba nie wpadłyby na taką formę desperackiego zwrócenia na siebie uwagi.

Na szczęście byli inni i w trakcie imprezy wydawało mi się, że chętnie jeszcze bym się z nimi umówiła.
Kiedy wypełniałam ich ankiety, starałam się raczej miłe rzeczy pisać, np. nie zwracałam uwagi na to, że ktoś ma zeza albo że ma obleśne brodawki na twarzy. Za to wygląda na to, że panowie byli naprawdę mocno bezkrytycznie do siebie nastawieni. Niektórzy chyba myślą o sobie, że są Adonisami wynurzającymi się z boskiej piany. 
Po imprezie dostałam ankiety na swój temat. Z pewnym drżeniem otworzyłam tą kopertę. "Miła", "ładna", "sympatyczna", "uśmiechnięta", "pozytywna", "otwarta", "pozytywnie zakręcona". Czyli nie jest źle.
Natomiast padło kilka takich stwierdzeń, przy których ubawiłam się jeszcze lepiej niż przy greckim herosie. Oto "the best of" z opinii o mnie:

 -jako rada dla mnie- "Może bardziej kolorowo się ubieraj". Yyyyy (miałam granatową bluzkę, czarne obcisłe spodnie i kozaki). Na co dzień noszę się aż nazbyt kolorowo. Ale ok. Pan wyszedł z założenia, że zawsze noszę się na ciemno.

-uwaga co do mojego ubioru: "chyba trochę za elegancko, bez wow", rada od tego pana:" brak- powodzenia :) " ( to "powodzenia"- jakby mnie ktoś w mordę strzelił, "będziemy z panią w kontakcie" :/). "Bez wow"? Znaczy że co? za mały dekolt, za mało odsłonięte uda, czy tak, proszę pana?

- kolejny randkowicz- "co rzuciło ci się najbardziej w oczy"- pozytywne- "otwarta", negatywne "zmęczona nieco", ubiór- "Ciekawe nawet", fryzura (miałam rozpuszczone włosy)- "średnia, ale sam nie wiem, trzeba lekko ułożyć"; słabe strony wyglądu- "lekkie zmarszczki " (obśmiałam się ) i najlepsze- rada dla mnie od tego Belomonda: "trochę energii, spróbuj poflirtować". Pan przeprzystojny nie wpadł na to, że nie próbowałam z nim flirtować, ponieważ... może po prostu nie było z kim...?

- inny pan na pytanie o fryzurę napisał "gra" (ostatecznie wolę, żeby fryzura grała, niż żeby miała tanczyć...); kultura osobista- "RACZEJ wysoka", mocne strony osobowości- "RACZEJ ineligentna osoba". Rozumiem. Blond włosy zawsze dają ten dreszczyk niepokoju i suspensu. "Warta poznania" (Warszawy też warta?) 

- i wreszcie jedna z najlepszych, podejrzewam o nią Pana, Co Udawał Greka- pierwsze wrażenie pozytywne- "wyważona", negatywne - "zbyt sztywna", rada- wpisał w cudzysłów, jakby sam siebie cytował (nowy Paolo Coelho, niech go szlag)- "Więcej luzu". Tak. Zdeycodwanie siedziałam z kijem w tyłku i związana niewidzialną linią stresu przy tym boskim okazie.

Bezpośrednio po randce mój nastrój się podniósł; umiałam śmiać się z tych różnych zabawnych przypadków.
Zaznaczyłam 5 panów, którzy wydawali mi się porządni dobrze wyglądający, uśmiechnięci..... wszystkich było 14.
Moje dobre samopoczucie utrzymywało się do nastepnego poranka, kiedy to przyszły wyniki. 4 mnie wybrało, w tym brak wspólnego wyboru. Zaczęłam podejrzewać tą firmę, że nabijają sobie klientelę.
Czy spróbuję jeszcze? Być może.
Ale cudów się nie spodziewam.

PS. Miało być na śmiesznie, ale jakoś dziś nie wyszło. Sory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz