czwartek, 5 listopada 2009

Alternatywy na Tagore 4

Zgodnie z otrzymanym wcześniej zawiadomieniem, wybraliśmy się wczoraj z Karolem- moim sąsiadem i jednocześnie "bratem"(bo przecież znanym mi od kołyski:) na nadzwyczajne zebranie wspólnoty mieszkańców bloku przy ul.Tagore 4.

Punktualnie o 18 weszliśmy do sali biologicznej w pobliskim liceum ekonomicznym.
Od razu odczułam znajome klimaty- usiedliśmy z Karolem w ławce niczym Alina Janowska z Wiesławem Michnikowskim w jednym odcinku "Wojny Domowej" na wywiadówce. Tam także była to sala od biologii, aczkolwiek tam były szkielety ryb, a u nas na ścianie wisiały...pochwy i członki. No dobrze, w rogu stał jeszcze szkielet, ale ludzki. Te członki nie pozostały jedak bez echa...ale o tym za chwilę.

-Czuję się jak na oddziale geriatrycznym- szepnął do mnie Karol przewracając oczami, co oczywiście nie dało się zaprzeczyć, jako że w tle słychać było rozmowy towarzyskie pełne narzekań i odcharkiwania niczym w kolejce do internisty w przychodni na Malczewskiego.

Za chwilę rozpoczęło się zebranie. Pani Łukowska, nasza kierowniczka administracji, wygłosiła potężną tyradę na temat ocieplania bloków, wymiany rur i generalnego przerobienia pionów CO. Ja jak to ja- zrozumiałam co piętnaste zdanie, ale Karol obiecał mi to później objaśnić i wyrysować.
Pani kierowniczka przedstawiła również plan audytu, który przyjdzie i wszystko oceni, bo jak wiadomo- bez planu nie ma entuzjazmu, a bez entuzjazmu nie ma mieszkania (patrz: drugi odcinek "Alternatywy 4":).
Jednak naszym drogim lokatorom ciężko było to wyjaśnić i wszyscy podnieśli larum- ale w zasadzie po co ten kredyt, a w ile czasu będziemy go spłacać, a w zasadzie jaki jest zysk??? no i oczywiście wszystko jest za drogie.
Najwięcej głosowała pani w czarnym turbanie na głowie i szarych ogromnych koralach, której pochodzenia (czyli numeru mieszkania) nie byliśmy w stanie z moim przyjacielem zidentyfikować.
Nieopodal naszej ławki zasiadł pewien pan, który miał bardzo dużo pytań.
Przy jednym z kolejnych jego wynurzeń ("Przepraszam! Ja mam pytanie"), usłyszeliśmy od siedzącej za nami pani poirytowane "Oessssssss".
Fragment mojej korespondencji z Karolem:
"Ja-co ten facet tu w ogóle robi?
Karol- Bo on jest z miasta. (obok wyrysowany wykres kołowy, gdzie około 1/7- stanowi "ON", a pozostała część to "MY". Nie ma to jak mieć koło siebie inżyniera na zebraniu;).

Gwar przy tym wszystkim panował niesamowity. Pan Gołębiewski, niewiele słysząc, strasznie głośno komentował. Pani Włodarczykowa (babcia Pawełka) jako główna członkini naszego zarządu pohukiwała co i raz:
- Panie Gołębiewski, niech pan przestanie gadać!
Uciszała również różne niesforne panie, w tym swoją córkę (czyli, jak się łatwo domyślić-mamę Pawełka), krzycząc:
-Panie!!!!!!!!

Za którymś razem, gdy zakrzyknęła:
- Panie drogie!
drogie panie zakrzyknęły chórkiem niczym uczennice objechane przez złą panią nauczycielkę:
- To nie my!!!!!!!!!!!!!!!!

Po burzliwych dyskusjach i ostatecznym przekonaniu większości, że bez audytu nie mamy co dzielić skóry na niedźwiedziu, a jak wiadomo- nic nie jest za darmo na tym świecie i niestety- trzeba będzie dopłacić, pani Łukowska zaczęła czytać numery mieszkań zadłużonych w płaceniu czynszu. Serce podeszło mi do gardła, ale na szczęście zaczęła od numeru 38 i szła już dalej, więc naszego mieszkania na szczęście nie objęło. Okazało się, że wszystkie zadłużenia są na 4 klatce, co trochę podłamało mojego drogiego Sąsiada. Dobrze, że ja zalegam tylko z jednym czynszem... bo już widziałam windykatorów i komornika o urodzie Andrzeja Chyry w moich drzwiach...

Kiedy te najważniejsze kwestie zostały omówione, przyszedł moment największego przeboju tego wieczoru.
Okazało się bowiem, iż pani Maria Sikorska spod nr 16 postanowiła zrezygnować z członkostwa w Zarządzie Wspólnoty. Padło sakramentalne pytanie: "Czy ktoś z państwa chciałby się zgłosić?"
Spuściłam głowę tak nisko jak się tylko dało. Wtem z sali dało się słyszeć czyjeś stwierdzenie:
-Ja myślę, że to powinien być ktoś z 3 klatki. (Jest tam już pani Włodarczykowa z klatki 4 oraz pan ojciec Grzesia z klatki 1- przyp. autorki). Wydaje mi się, że powiedziała to mama Pawełka.
Oczywiście wbiłam się w tym momencie w krzesło jeszcze bardziej.

Nadaremno.
Karol szepnął do mnie:
-Mery, no zgłoś się!
Ja na to przez zęby:
-Cicho bądź!!!!!!ja się kompletnie na tym nie znam!sam się zgłoś!
Nie zdążyłam jednak wyperswadować mu tego, bo z sali padło kolejne:
-Marysiu! ja liczyłam na to, że młodzież z trzeciej klatki, skoro tu przyszła, to się zgłosi!- tym razem to już naprawdę była Mama Pawełka.
- Ale ja się czuję niekompetentna!
- Jesteś bardzo kompetentna!- powiedział z manipulacyjną pewnością Pan Krzysztof Ojciec Małej Helenki (swoją drogą też bardzo sympatyczny facet, biznesmen, ale mówi do mnie zawsze "Cześć", co mnie denerwuje, bo przepraszam bardzo nie przypominam sobie, żebyśmy mieli panie jakiś bruderszaft!). Spryciarz, sam już tu nie mieszka, tylko podnajmuje, więc chce mieć "swojego człowieka w Zarządzie", tak?
Na to wtrąciła się pani Łukowska (skądinąd przemiła i bardzo cierpliwa kobieta):
- Ależ niech się pani nie przejmuje! to nigdy tak nie jest tak, że ktoś wie wszystko od razu. My uczymy i na pewno będziemy pomagać! To jak? Zgadza się pani?

No i cóż ja mogłam w tej chwili powiedzieć...Za miętka jestem i tyle.

- No to w tej sytuacji...
W tym momencie zerwały się brawa niczym na rozdaniu Oskarów. A jak mi wszystkie te staruszki dziękowały!
Karol doznał olśnienia (i Bogu dzięki! ktoś musi być mózgiem tej operacji, ja mogę jedynie dać swój głos:) i mówi do mnie cichaczem:
-Może i ja bym się zgłosił...?
Jak wiadomo staruszkowie niewiele słyszą, ale co trzeba- zawsze usłyszą i w tym momencie słychać było z sali :
-Panie Karolu!pan też się zgłosi! trzeba młodego, świeżego spojrzenia!

Ciekawe, że jak do mnie mówili, to byłam tylko "Marysią", a do Karola już na "pan"!
Nie narzekam jednak, ponieważ mojego Sąsiada spytali również o to, czy jest właścicielem i czy jest zameldowany, podczas gdy ja nie jestem ani jedno, ani drugie...Widać wydało im się to tak oczywiste, że nawet nie musieli pytać:)

Teraz już rozumiem, dlaczego nigdy wcześniej nie chodziłam na takie "imprezy"...
Poszłam raz i zostałam członkiem zarządu z przypadku.
Pani Konikowa na koniec oznajmiła mi:
- No, to teraz będzie pani reprezentowała naszą klatkę!

Nie wiem, co dokładnie miała na myśli, ale jak opowiedziałam dziś jednemu koledze, że zostałam członkiem zarządu wspólnoty mieszkaniowej - społecznie, odparł:
- Wycofaj się z tego jak najszybciej.

A Babcia Wandzia byłaby ze mnie dumna!
Trzymajcie więc za mnie kciuki.

3 komentarze:

  1. Spłakałam się. Na razie - ze śmiechu, ale przeciez to nie koniec sprawy.
    Powtórzę za kolegą (a ktory to taki mądry?): Wycofaj się z tego jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wycofaj się jak najszybciej, Maryniu. Nic dobrego z tego nie będzie. A opis rewelacyjny, czytałem z wypiekami na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się wzruszylam do lez. Pani to zawsze zdanża na czas :) świetny tekst Mario.
    Czyli czas pomyśleć o kolorze zaslon, jakie Państwo powiesicie w klatce 3 :))) wybór między zielone a brązowe :))

    a poważnie - Maryniu - nie mam co prawda doświadczenia akurat we Wspolnotach mieszkaniowych, ale -
    1. nie wiem dlaczego Twoj kolega sugerowal, zeby sie wycofać, może warto zapytać,
    2. mnie nie wydaje sie to az tak oczywiste - przeciwnie, mnie sie wydaje, że może wlaśnie warto być w nurcie wydarzeń i starać się mieć wplyw na ich bieg (może to naiwne, ale wydaje sie mozliwe),
    3. Na Twoim miejscu zapoznalabym sie raczej z odpowiednimi przepisami, żeby wiedziec co i jak.Przepisów tych mogę dla Ciebie poszukać.

    Na koniec - jesli ktos mówi Ci "cześć" a nie potrafisz zwrocic mu uwagi - jedynym wyjściem jest odwzajemnić się owym "cześć" - nigdy nie pozwól, żeby on do Ciebie per "Marysiu" a Ty do niego "pan"!

    A zatem "Gospodarz domu, kolega Aniol, wystawil Paśtwu bardzo dobrą, wręcz entuzjastyczną opinię!"

    Witamy Gospodarza Domu. Gorąco :)

    OdpowiedzUsuń