poniedziałek, 5 grudnia 2016

Historia z serii niesamowitych :)

W kręgach, w których się obracałam, nauczono mnie, że w życiu nie ma przypadków. Znam również takich ludzi, którzy twierdzą, że życie składa się właśnie z przypadków wyłącznie. Niezależnie od tego, co kto na ten temat myśli i co myślę ja, zdarzają się takie historie, które ciężko racjonalnie wytłumaczyć. Ta jest jedną z nich.
W zeszłym tygodniu jeden z moich dni stał się wyjątkowo długi. Po trzydziestce mniej zależy Ci na oszczędzaniu, bardziej na komforcie. Ile zarabiają nauczyciele w Polsce- o tym nawet nie zamierzam się rozpisywać. Jednak kiedy jest prawie grudzień, na dworze siąpi jak na Alasce, a Ty od 4.30 jesteś na nogach... odżałowujesz te 30 złotych na taksówkę.
Podałam panu taksówkarzowi adres mojego domohotelu (bez obsługi), ustaliliśmy, którą trasą najlepiej jechać, po czym pan zapytał:
- Czy to tam, przy przedszkolu?
- Tak, dokładnie! Pewnie wszyscy panu podają moją ulicę jako wjazdową do przedszkola?
- Też... Ale znam to przedszkole, bo pracowała tam moja teściowa.
- O! no proszę! Wie pan, to moje macierzyste przedszkole.
- A Panią Stenię może pani pamięta?
Czy ja pamiętam Panią Stenię??? Moja kochana wychowawczyni z zerówki, nie mogłabym jej nie pamiętać! 

Pan powiedział, że była bardzo oddana pracy. Pokazał mi zdjęcia swojej żony, która podobno w czasach mojej przedszkolnej edukacji przychodziła do mamy do pracy. Ja niestety jej nie pamiętam... Za to moją kochaną Panią pamiętam doskonale.
- Miała zawsze bordo burzę włosów, była nieco tęższa- opisuje pan Wojtek.
Dokładnie, to ona!
Niestety, kilka lat temu zmarła. Nowotwór wątroby dość szybko postąpił.
Do tej pory posiadają w domu albumy ze zdjęciami, a nawet filmy nagrane w trakcie przedszkolnych przedstawień (Bogu dzięki żyliśmy w epoce, kiedy nie trzeba było się przejmować, że takie obrazki dostaną się w niepowołane ręce). 
Pan Wojtek delikatnie i z kulturą zasugerował, że jeśli podam mu numer telefonu, to oni z żoną poszukają wśród rodzinnych archiwów moich zdjęć, a może i film się jakiś znajdzie.  Zgodziłam się ochoczo (w takich sprawach zazwyczaj jestem impulsywna, ale tym razem się nie pomyliłam:)
Już następnego dnia odebrałam telefon:
- Pani Marysiu, nie ma pani na filmach, były kręcone nieco później, w latach dziewięćdziesiątych, ale znaleźliśmy pani zdjęcia, a nawet kartkę- napisane jest "Marynia Feldman z Rodzicami i bratem".

Podałam maila i już za momencik miałam te oto cudeńka w skrzynce:

 Pamiętam tą dziewczynkę z kotkiem! Nie pamiętam tekstu w środku. To musiały być wakacje przed zerówką (o ile mnie pamięć nie myli, z Panią Stenią spędziłam łącznie dwa piękne lata).

Wierszyk chyba moja Mamusia pisała :) Na dole moje własne kulfony :)



Pani Stenia to właśnie ta "bordowa burza loków" w środku na dolnej fotografii :)
Pamiętam tu niektórych... Niektórzy są teraz moimi znajomymi na facebooku...Jeśli rozpoznajecie się na którymś ze zdjęć, napiszcie do mnie proszę!

Ta historia uświadomiła mi wiele rzeczy. Po pierwsze, że trzeba przechowywać wspomnienia (zdjęcia, kartki..), nigdy nie wiadomo, kiedy mogą stać się potrzebne... I komu :)
Po drugie- przypadek, nie przypadek- podobnie jak ze wspomnieniami- nigdy nie wiemy, na jakie ścieżki można trafić pod koniec długiego dnia.
I wreszcie- myślę, że prawdą jest, iż "wszystkiego, co naprawdę powinnam wiedzieć dowiedziałam się w przedszkolu" :) Pani Stenia zapewniła mi tam jedne z najlepszych lat życia. Może dlatego potem stałam się na jakiś czas jej "koleżanką po fachu"? ;)

Serdecznie pozdrawiam Pana Wojtka z Żoną!


4 komentarze:

  1. Cudne! Ja myślę, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. Nawet miałam gdzieś książkę (po włosku!) Nulla succede per caso. Pytanie, czy ją jeszcze mam gdzieś....Wspaniałe spotkanie. I niesamowite, że ci ludzie mieli zachowane te pamiątki. Dlatego będę bronić rękoma i nogami manii przechowywania - pocztówek, listów czy zdjęć sprzed lat. Miałam identyczną koszulkę z Myszką Miki jak ta dziewczynka na ostatnim zdjęciu pierwsza z lewej pierwszy rząd od dołu :-) Fajne czasy dzieciństwa :-) I niewiarygodne, jakie ludzie w nas zostawiają wspomnienia,emocje, ślad ....

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Wow, jak szzybo napisałaś:) Oczywiście podpisuję się rękami i nogami, a teraz własnie zrobiłam przerywnik w pracy domowej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okrutnie się wzruszyłam...

    OdpowiedzUsuń