wtorek, 22 kwietnia 2014

Poszukiwanie pracy

Nie bez powodu mówi się, że poszkiwanie pracy to jak praca na pełen etat, tyle że niepłatna.

Nie od dzisiaj również wiadomo, że w Polsce poszukiwanie pracy nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych zajęć.

No bo weźmy na ten przykład poszukiwanie pracy na stanowisko nauczycielki przedszkola.

Ogłoszeń- jak na lekarstwo. 

Na portalach z ogłoszeniami wpisuję "nauczyciel wychowania przedszkolnego" oraz "województwo mazowieckie"- termin dość szeroki, ale "Mokotowa" w spisie nie było.

Już po kilku sekundach moim oczętom przejętym ukazują się oferty z następujących miejsc:
Powiat legionowski, Grójec, Białołęka, Wesoła, Konstancin, Milanówek, Bemowo....
A mówili, że praca jest W WARSZAWIE ?? A podobno lepiej się sprzedają te mieszkania "Bliżej Centrum"??? ależ czemu, pytam się? skoro do pracy powinnam jechać, że tak powiem- prawie pod miasto?? (w niektórych przypadkach pojęcie "województwa mazowieckiego" zasięgnęło Płocka, Radomia, a jedna oferta rozszerzyła owe województwo nawet na... Świnoujście(?!?)).

No dobrze. Przyjmijmy, że trzeba się zadowolić peryferiami, jak się już ma to szczęście mieszkania blisko Śródmieścia. Skoro lokalizacja już jest i wstępna selekcja została poczyniona, przyjmijmy się samym ofertom.

Oczywiście zdarzają się śladowe ilości ogłoszeń mających faktycznie "nauczyciela wychowania przedszkolnego" w tytule. Natrafiłam również na kilka ofert tłumaczeniowych, trenerów szkoleń, lektorów angielskiego.

Jednakże ku mojemu zdumieniu, moim oczom ukazały się również oferty o tytułach: "hostessa", "masażystka", "pani na prywatkę" i najlepsza- "telefonistka". Aha, no tak, w kategorie wyszukiwania wpisałam również "media/sztuka/ rozrywka" (bardziej z ciekawości, bo raczej tam dla przedszkolanek nic nie mają;). Charakter tych ogłoszeń z mediami ma raczej niewiele wspólnego, niewątpliwie są sztuką same w sobie (biorąc pod uwagę sposób ich zredagowania), no i niewątpliwie zaliczają się do kategorii rozrywki- pań, które będą rozrywać, no i czytelnika, który te perełki ogarnie wzrokiem i miejmy nadzieję intelektem.

I tak, "pani na prywatkę" ma obiecane "super zarobki". "Masażystka" jak się okazało także wybierze się na prywatkę gdzie dostanie podobny "super zarbek" i to w dodatku "często"!!! Do ogłoszenia "Panie na stałe lub dorywczo" już nie odważyłam się zajrzeć. Jednak "telefonistka" zafrapowała mnie. Tym bardziej, że była zaraz obok poprzednich "pań", no i podpisał się znowu enigmatyczny "klient portalu xxx" (swoją drogą użycie tych trzech liter w tym przypadku wydaje się aż nader pasujące...). Zatem potencjalna "telefonistka" w swoim anonsie przeczyta: "AaaaaaaaaaaaaaTelefonistkę na prywatkę podstawy języka angielskiego". Hm. O ile mi wiadomo, sformułowanie "Aaaaaa" podawało się do gazet w formie papierowej, gdzie ogłoszenia umieszczano alfabetycznie i żadna wyszukiwarka nie była wtedy możliwa. Było to w latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. To raz. Dwa.... telefonistka na prywatce... Może miałaby łączyć rozmowy z korporacjami taksówkowymi dla co mniej trzeźwych uczestników "prywatki" (swoją drogą to słowo kojarzy mi się raczej ze slangiem młodzieży lat osiemdziesiątych- maksymalnie osiemdziesiątych). No i wreszcie te "podstawy języka angielskiego". No tak, w sumie do telefonu potrzebne i zawsze uniwersalne będzie niewątpliwie "Hello!"- a to już wszakże podstawa tegoż języka, czyż nie?

Uff...
Przyznam, że szperanie po ogłoszeniach o pracę tudzież portalach związanych z poszukiwaniem pracy zajęło mi około dwóch godzin. Wstałam od komputera i poszłam sobie zrobić herbaty... A czułam się tak zmęczona, jakbym osiem godzin orała ugór...

A może bardziej opłacało się zostać telefonistką? W sumie podstawy angielskiego już mam. Na "prywatkach" czy też imprezach bywałam. Może w necie są kursy na telefonistkę? aaaaaaaaaa...?

1 komentarz: